Zdziwiłam się, kiedy
okazało się, ze to znów ten arogancki dupek.
- Matko, to znowu ty, w jakim celu tym razem Cię widzę?- zapytałam
czerwona ze złości.
- Zapomniałaś telefonu, wiec stwierdziłem, że Ci go
podrzucę. Wiesz, jakby dzwonili ze szpitala to może się przydać. Z tobą
wszystko w porządku? Bo wiesz złość piękności szkodzi.- wybuchłam śmiechem.
- Dobry żart, naprawdę. Ja nie jestem zła tylko wściekła, a
ten dzień to po prostu jeden wielki koszmar i mam nadzieje, że zaraz się z
niego obudzę.- odparłam, a on lekko się uśmiechną, jakby moja wypowiedź w
jakiejś części była zabawna.
- To może zaprosisz mnie na kawę, wyrzucisz z siebie
okropności dzisiejszego dnia, a ja postaram się być jak dobra przyjaciółka i
nawet udzielę Ci porad, jeśli poprosisz.
- Nie chcę dzielić się swoimi problemami z kimś takim jak
ty. Działasz mi na nerwy, ale wchodź zrobię Ci tą kawę z wdzięczności za samochód
i podwózkę.- otworzyłam szeroko drzwi i pokazałam ręką żeby wszedł do środka.
Weszłam za nim zamykając za sobą drzwi i zapalając światło w
przedpokoju. Nareszcie znalazłam się w moim ukochanym miejscu na ziemi.
Rzuciłam torebkę na komodę i zdjęłam buty.
- Siadaj.- wskazałam mu kanapę- Na pewno chcesz kawę bo jest
już trochę późno?- powiedziałam już w drodze do kuchni, aby nastawić wodę na
nasze gorące napoje.
- Tak, poproszę. O dziwo na mnie kofeina nie działa i, i tak
po niej zasypiam.- odparł.
Po jakiś pięciu minutach szłam już do salonu z dwoma kubkami gorącego trunku. Podałam mu
jeden.
- A więc?- zapytałam siadając obok niego i upijając łyk
herbaty.
- A wiec?- odpowiedział mi i łykną swojej kawy- Na pewno nie chcesz się podzielić swoimi
problemami, bo ja naprawdę chętnie Cię wysłucham.
- Nigdy nie odpuszczasz?- popatrzyłam w te jego zielone
oczy, aż poczułam coś w brzuchu to chyba te powszechnie nazywane motylki. Teraz
naprawdę miałam chęć go pocałować, ale wiedziałam, że nie mogę, więc odgoniłam
od siebie te myśl i kontynuowałam wypowiedź.- Mój dzisiejszy dzień to jakieś
okropieństwo, zaczął się okropnie i stopniowo wszystko się pogarszało. Niby
zaczęło się niewinnie głupim budzikiem, który mnie nie obudził, potem nie
mogłam znaleźć kluczyków od auta, a jak je już znalazłam i pojechałam na ten
cholerny dyżur to okazało się, że na mieście jest ogromny korek, bo był
wypadek, przez co dwie godziny minęło mi na siedzeniu w samochodzie, a do pracy
dotarłam z dwu i pół godzinnym spóźnieniem. Potem jeszcze ta operacja,
pocałunek, popsuty samochód, a teraz jeszcze ty.- spojrzałam na niego wzrokiem
pełnym gniewu, że tu przyszedł i muszę z nim siedzieć, bo tak wypada.
- Oj, nie złość się już, przecież mówiłem Ci, że złość
piękności szkodzi, ale powiedz było aż tak strasznie mi to powiedzieć? Ja o
dziwo mogę Ci się przyznać, że miałem podobny dzień, tez miałem problem ze
wstaniem z łóżka i dojechaniem do pracy na czas, na stole zeszła mi dziś
pacjentka, potem ty mnie pocałowałaś z niewiadomo, jakich powodów, a teraz
jesteś ty.- spojrzał na mnie i się uśmiechną.- I śmiem twierdzić, że może mój
dzień nie był jak z bajki, ale na pewno był inny niż wszystkie poprzednie, bo
poznałem siebie.
Na chwile zapanowała cisza. Musiałam zastanowić się co
odpowiedzieć na jego wyznanie, że odmieniłam jego dzisiejszy „koszmar”. W końcu
stwierdziłam, że najlepiej będzie tego nie komentować.
- Czyli po to chciałeś przyjść na kawę, chciałeś pobawić się
w psychologa?
- Powiedzmy, że w pewnym sensie, ale nie tylko. Głównie
dlatego, że mam do Ciebie ogromną prośbę, od razu mówię, że wiem, że to może
głupio zabrzmieć i zrozumiem jeśli mi odmówisz, ale kto nie ryzykuje ten nie
pije szampana.- cały czas spoglądał na mnie niepewnie- Jutro przyjeżdża moja
córka, Tosia. Jest przekonana, że mam dziewczynę, ale jak na złość rozstaliśmy
się w tym tygodniu, a wiem, że Tosia bardzo chciała ją poznać i chciałbym Cię
prosić czy byś mogła ją poudawać. Nie chce żeby małej było przykro.- byłam tak
zaintrygowana tym co mówił, że chwile trwało zanim coś powiedziałam.
- Nie sądzisz, że to było by wobec niej nie uczciwe. Po za
tym ile ona ma lat, że chcesz ją okłamywać?- powiedziałam lekko zirytowana
słowami, które padły z jego ust.
- Ma osiem lat, a ja po prostu chcę oszczędzić jej
rozczarowania, a nie od razu ją okłamywać. Ładniej brzmi nie mówić prawdy jak
byś chciała wiedzieć- teraz to on się trochę zirytował.- To jak zgodzisz się?
Proszę.
- Niech Ci będzie, ale jest jeden warunek. Odczepisz się ode
mnie i o nic więcej nie będziesz mnie prosił. Jasne?
- OK.- podniósł mnie do góry i zakręcił wokół siebie- Dziękuję.- tym
razem to on mnie pocałował
Super opowiadanie ;) czekam na nexta! <3
OdpowiedzUsuń