niedziela, 8 lutego 2015

X





Obudziło ich głośne trzaśnięcie drzwiami w sąsiednim pokoju, z którego można było się domyślić, że Anita pokłóciła się z rodzicami, albo czegoś jej zabronili. Hana leniwie podniosła powieki i spojrzała się na Piotra, który już nie spał.
- Hej, kochanie. Dziwne, że obudziło cie dopiero ten hałas.- odparł i pocałował ja w czoło.
- Hej, a ty długo już nie śpisz? Skoro twierdzisz, że dopiero wstaje, poza tym jestem w ciąży i należą mi się chyba jakieś przywileje?
- Gdzieś tak od dwóch godzin, kiedy mama zawołała Anitę na dół w związku z wczorajszą, chociaż w sumie to dzisiejszą marchewką.- uśmiechną się, po czym dodał- Także obstawiam, ze niedługo będziemy mieć tu wizytę, więc radziłbym się ubrać.
- To zapowiada się ciekawy dzień. – westchnęła, po czym wstała się przebrać, wyjęła pierwsze lepsze jeansy i koszulkę i założyła-A ty, mój drogi to nie zamierzasz się ubrać?
- A co źle wyglądam?- Piotr spojrzał na swoje bokserki
- Niby dobrze, ale wolałabym żebyś nie paradował przed moimi rodzicami w bieliźnie.
- Dobrze- odparł i udał się do torby po ubrania, szybko je włożył i oboje byli gotowi, aby zejść na dół.- Teraz już mogę się pokazać swoim teściom?
- Tak, a teraz chodź już- wzięła go za rękę i pociągnęła do kuchni.
- Witam nasze marcheweczki- spojrzała na nich matka Hany- Może chcecie mi coś powiedzieć?
- Przepraszam, mamo. Po prostu się za sobą stęskniliśmy- Uśmiechnęła się do pani Ani, a ona odwzajemniła uśmiech.
- Dobra rozumiem was, ale następnym razem róbcie to bez świadków.- Powiedziała i postawiła przed małżeństwem talerz z kanapkami.- A teraz smacznego, ja muszę iść, bo obiecałam Elzie zakupy.- wyszła z pomieszczenia i było słychać trzask zamykanych drzwi frontowych.
- To po bólu.-powiedział Gawryło- Co dziś robimy?
- Jak dla mnie to mogę siedzieć w domu, ale ewentualnie możemy się przejść na spacer.
Spędzili razem cały dzień byli na spacerze, zakupach, a jak wrócili było na tyle późno, że obyło się bez rozmowy z rodzicami Hany na temat maluchów. Następnego poranka wszystko robili na szybko, żeby zdążyć na samolot, ponieważ budzik im nie zadzwonił. Pani Ania zrobiła im kanapki na drogę, żeby, chociaż nie lecieli o pustym żołądku. Podróż, mimo iż zaczęła się z problemami to skończyła się dobrze. Lot nie miał opóźnienia, ani nie było turbulencji, więc po pięciu godzinach byli już w domu.

Kilka miesięcy później

- Piotr, ja już nie daje rady.- wykrzyczała Hana na sali porodowej.
- Jeszcze jeden raz i na świat przyjdzie nasz drugi syn, dasz radę wierzę w ciebie- Powiedział i pocałował ją w czoło
- Jak pani poczuje skurcz proszę, przeć.- Powiedziała nowa lekarka, która została zatrudniona na zastępstwo za doktor Goldberg.
Na sali rozległ się krzyk, a po chwili płacz noworodka.
- Dziesięć punktów, macie państwo zdrowych chłopaków.- Odparła lekarka po czym podała im dzieci i wyszła.
- Jacy oni są słodcy.- Powiedziała Hana ze łzami w oczach.
- Wiadomo po tatusiu.- uśmiechnął się Piotr.- Tyle myśleliśmy nad imionami, że jak w końcu ich nazwiemy? Bo ja jestem za Frankiem.
- Franek, ładnie, a co myślisz o Filipie? Będą mieć takie same inicjały.
- A więc Franek i Filip Goldberg-Gawryło. Nie sądzisz, że to brzmi pięknie?
-Bardzo. Kocham waszą trójkę najmocniej na świecie.- powiedziała.

KONIEC

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz