Opowiadania o Hanie i Piotrze. O ich miłości, problemach, rozstaniach i powrotach.
piątek, 27 lutego 2015
Opowiadanie II cz. 8
Dziś wychodzę do domu, w końcu po tygodniu leżenia na tym niewygodnym szpitalnym łóżku i żmudnych próbach przypomnienia sobie swojego poprzedniego życia, opuszczę te szare cztery ściany.
Za chwilę ma przyjechać po mnie Gawryło, przez cały ten tydzień siedział przy mnie jak pies, zaniedbując swoje szpitalne obowiązki. Czekałam już chyba tylko na niego, gdyż wypis od piętnastu minut był w moim posiadaniu. Po piętnastu minutach zobaczyłam go w końcu progu swojej sali.
- Hej, przepraszam, że musiałaś czekać, ale jeszcze złapali mnie do konsultacji.- podszedł i pocałował mnie w policzek, po czym wziął moją torbę- To chodź, chyba nie chcesz już tu siedzieć.- uśmiechnął się.
- Hej, jasne, że chcę już stąd wyjść, mam już dość siedzenia w tym szpitalu.- wstałam i wzięłam go pod rękę, po czym ruszyliśmy w stronę wyjścia.
Mijaliśmy już drzwi wyjściowe, kiedy zatrzymała nas Lena. Ona zmieniała się z Piotrem kiedy go potrzebowali na sali operacyjnej, jakbym potrzebowała całodobowej opieki.
- Hej już wychodzisz, nie pochwaliłaś się.
- Hej, no tak mam dosyć siedzenia tutaj, a że badania są w porządku do mogę w końcu zobaczyć gdzie mieszkam.- uśmiechnęłam się w jej kierunku.
- Racja, jak chcesz to mogę jutro do ciebie przyjechać.- miałam już coś powiedzieć, ale Piotr był szybszy.
- Nie trzeba, mam tydzień urlopu to się nią zajmę.- zdziwiłam się trochę jego słowami, polubiłam go, ale żeby od razu miał się mną zająć, chyba że o czymś nie wiedziałam.
- To OK, dobra lecę. Pacjent na mnie czeka.- rzuciła i już jej nie było, a my udaliśmy się do samochodu.
Droga minęła nam szybko, bo po trzydziestu minutach staliśmy pod jakimś blokiem. Gawryło jak przystało na dżentelmena otworzył mi drzwi po czym pomógł wysiąść z samochodu, po czym wyjął z tylnego siedzenia moją torbę i ruszył w stronę klatki schodowej, a ja szłam krok za nim do mieszkania.
- Oto i twoje królestwo.- otworzył drzwi, w których mnie przepuścił.
Po wstępnych oględzinach domyśliłam się, że z nikim nie mieszkam, gdyż mieszkanie było prawie nie naruszone, prawie wszędzie panował porządek, tylko na stole w kuchni stał kubek z niedopitą kawą.
- Więc tu mieszkam.- zatoczyłam palcem kółko w powietrzu.
- Tak, zaniosę Ci torbę do łazienki, bo rzeczy pewnie przesiąkły szpitalem, potem wyskoczę do sklepu po coś do lodówki i jeśli się zgodzisz to coś razem ugotujemy. Co ty na to?
- OK, a teraz pozwól, że zapoznam się z rozkładem pomieszczeń.- powiedziałam i ruszyłam w stronę dużych, dębowych rozsuwanych drzwi. Okazało się, że prowadziły one do sypialni. Była całkiem spora, pomalowana w różnych odcieniach beżu. Na prawej ścianie stało wielkie łóżko zaścielone, pościelą w kwiaty, a na przeciwko niego stała biała komoda, nad którą wisiało lustro, a na tej samej ścianie na której znajdowały się drzwi była ogromna szafa. Kiedy zajrzałam do niej wnętrza, aż się zdziwiłam, że miałam tyle różnych ubrań. Stałam przed nią chyba z dwadzieścia minut, bo Piotr właśnie wszedł do mieszkania.
-Jestem.- krzykną na wejściu, a ja aż podskoczyłam na dźwięk jego głosu, po czym wyszłam z pomieszczenia i skierowałam się do kuchni w której znalazłam mojego gościa.
-To co gotujemy?- zapytał z wielkim bananem za ustach.
- Nie wiem ja umiem robić tylko naleśniki, no i jeszcze kanapki.
- Myślę, że naleśniki będą dobre.- i rzuciłam w niego mąką która stała na szafce.
- To tak chcesz się bawić- powiedział, po czym mnie złapał i wysmarował całą mąką. Pocałowałam go, to było silniejsze ode mnie, poczułam znane większości motylki w brzuchu. Nasze języki toczyły zażarty bój dokupi Piotr go nie przerwał.
- Przepraszam, ale nie mogę.- powiedział zmieszany tym co właśnie miało miejsce, po czym wyszedł z mojego mieszkania trzaskając drzwiami.
Nie wiem dlaczego tak zareagował, przecież to tylko pocałunek.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Super czekam na next
OdpowiedzUsuń