sobota, 28 lutego 2015

Opowiadanie II cz. 10





Po trzech sygnałach brama otworzyła się, a ja weszłam na posesję udając się w kierunku drzwi, w których stała jakaś brunetka, co było dziwne, bo Piotr nie mówił nic, że z kimś mieszka. Trochę zestresowana stanęłam w końcu naprzeciwko tej kobiety, która chyba była zdziwiona, że mnie widzi, bynajmniej tyle wyczytałam z jej twarzy.
- Dzień dobry, nazywam się Hana Goldberg. Szukam Piotra Gawryły, podobno tu mieszka.
- Dzień dobry, mieszka, ale teraz go nie ma, coś przekazać.- powiedziała aroganckim tonem.
- A mogłabym zaczekać mam do niego waż…- moją wypowiedź przerwał główny powód mojego pojawienia się tutaj, który jakby wyrósł z podziemi za moimi plecami.
- Hana, a co ty tu robisz?- w jego głosie było czuć złość, że mnie widzi. Odwróciłam się do niego i spojrzałam prosto w te jego zielono-szare oczy.
- Chciałam z tobą porozmawiać.- powiedziałam, spokojnym i opanowanym tonem.
- Magda, zostawisz nas.- zwrócił się do kobiety, która po jego słowach znikła za progiem budynku- Tylko szybko.
- Czemu urwałeś ze mną kontakt, dzwoniłam, pisałam …- znów nie dał mi dokończyć.
- Tak ogółem zamęczałaś mnie telefonami i smsami. Nie wiem w ogóle jak się tu znalazłaś i chyba nie chcę wiedzieć, ale odczep się ode mnie, usunąłem się z twojego życia to teraz ty usuń się z mojego. Dobrze?- to chyba było pytanie retoryczne, ale i tak postanowiłam na nie odpowiedzieć.
- Nie, nie jestem w stanie tego zrobić. Nie dopóki nie wytłumaczysz mi, dlaczego. Według Wiki należysz do typu kobieciarza, więc co Ci szkodzi jeszcze jedna na liście zaliczonych panienek.- chyba trafiłam w jego czuły punkt, bo aż poczerwieniał ze złości, kiedy to powiedziałam.
- Nie jestem żadnym kobieciarzem, nie moja wina, że każdy mój związek kończy się fiaskiem, a z tobą chcę sobie tego oszczędzić. Rozumiesz? Za bardzo mi na tobie zależy, po za tym mam dość rozczarowań w moim życiu.- odpowiedział podwyższonym tonem, prawie krzycząc.
- Przepraszam.- powiedziałam skruszonym głosem- To, chociaż bądźmy przyjaciółmi, przy tobie czuje jak bym znała Cię całe życie. Nie chcę żebyśmy się odgradzali płotem kolczastym. Spróbujmy być, chociaż przyjaciółmi, Piotr.- podeszłam do niego na tyle blisko, że czułam jego oddech na swojej twarzy gry patrzyłam mu w oczy. Dzieliły nas milimetry, ale on był jak z kamienia, nawet nie drgną, dopiero chwilę później odwrócił się na pięcie i ruszył w stronę otwartej jeszcze bramy.
- Będziesz tak stała, czy Cię odwieść do domu.- rzucił nawet nie odwracając się w moim kierunku, nieco spokojniejszym tonem. Ruszyłam, więc za nim.
Dojeżdżaliśmy już do mojego osiedla, kiedy nareszcie odezwał się do mnie.
- Przepraszam. Po prostu nie chcę skrzywdzić i Ciebie. Wiki ma rację, a ty jesteś zbyt wyjątkowa żeby Cię ranić.- jego ton był przepełniony miłością, czyli Ruda jednak miała racje.
- Wróć do szpitala, przecież i tak prędko tam nie wrócę. Mam nadzieję, że zostaniemy, chociaż przyjaciółmi.
- Nie, po prostu żyjmy tak jak byśmy się nigdy nie poznali. Moje życie jest bardziej zagmatwane niż Ci się wydaje, a ja nie chcę Cię narazić na niebezpieczeństwo.- zatrzymał samochód pod moją klatką i dodał- Uważaj na siebie, mam nadzieje, że jeszcze o tobie nie wiedzą. Idź już, cześć!
- Ale …
- Żadne, ale, idź już.- przełożył rękę nad moimi nogami i otworzył drzwi, dając mi do zrozumienia, że naprawdę mam już iść.
Piotr odjechał już dobre dziesięć minut temu, a ja dalej stałam w tym samym miejscu, analizując to, co powiedział. Ciekawe, o kogo mu chodziło, kto może mi zagrozić, ale odpowiedź na to już chyba nie poznam, skoro mamy o sobie zapomnieć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz