środa, 18 lutego 2015

Opowiadanie II cz. 4





Niestety nie skończyło się tylko na tym. Posunęliśmy się stanowczo za daleko. Wylądowałam w łóżku z tym aroganckim dupkiem, nie wiem, jak mogłam do tego dopuścić. Zawsze kontrolowałam swoje zmysły na tyle, żeby nie kochać się z przypadkowymi facetami.
Kiedy rano otworzyłam oczy nie było go przy mnie. Pomyślałam, że to tylko jakiś koszmar mi się przyśnił i to wszystko nie miało miejsca, ale niestety jednak okazało się prawda, bo po chwili do sypialni wparował Piotr z tacą zapchaną kanapkami i kubkiem herbaty.
- Śniadanie podano.- postawił je na mojej szafce nocnej i uśmiechnął się.
- Dzięki, ale myślałam, że Cię już nie ma.- powiedziałam surowym tonem i spojrzałam na niego takim wzrokiem, że jak bym miała moc to on właśnie by padł trupem, w końcu to właściwie przez niego wszystko się stało.
- Spokojnie, nie unoś się tak. Zostawiam Ci tylko śniadanie i spadam do siebie, a przy okazji było super i mam nadzieje, że kiedyś to powtórzymy- puścił mi oczko, a ja chwyciłam za poduszkę i rzuciłam nią w niego, ale jak na złość nie trafiłam gdyż znikną za drzwiami.
Zjadłam śniadanie, zastanawiając się jak można zrobić tak pyszne kanapki. Moje były smaczne, ale jego to po prostu raj dla podniebienia. Później z niechęcią podniosłam się z łóżka, żeby trochę ogarnąć, bo o ile mnie pamięć nie myli to wszędzie powinny być rozrzucone moje ubrania. Nałożyłam na siebie szare spodenki i biały top. Następnie udałam się do kuchni. Nieźle się zdziwiłam, kiedy wszędzie panował porządek. Ubrania leżały złożone na kanapie, a po wazonie, który wczoraj uległ zniszczeniu, nie było śladu. Zauważyłam, że na stole leży mała karteczka. Wzięłam ją do ręki i przeczytałam na głos:
Wiem, że nie masz dziś dyżuru, więc przyjedziemy z Tosią, koło 16, jeśli nie masz nic przeciwko, a przy okazji przywiozę akumulator.
P.
Nasza umowa, przypomniałam sobie o niej dopiero teraz i odruchowo spojrzałam na zegarek. Zdziwiłam się, że jest już tak późno. Zawsze lubiłam długo spać, ale ostatnio miałam z tym mały problem, a teraz, jeśli mnie wzrok nie myli to jest już 13.30, więc zostało mi jakieś dwie i pół godziny do ich przyjazdu.
Chciałam wyskoczyć jeszcze po zakupy, bo ostatnio w mojej lodówce świeciło pustkami, ale kiedy otwierając ją zobaczyłam, że jest pełna byłam szczęśliwa, że nie będę musiała się przebierać i iść do marketu. Przynajmniej ten problem miałam rozwiązany. Będę miała z czego gotować, a to już połowa sukcesu w kuchni. Pomyślałam, że dobry by był orzeźwiający prysznic przed przygotowaniem obiadu. Zrobiłam to co pomyślałam, po czym zabrałam się za gotowanie. Postawiłam na spaghetti, bo to chyba wszyscy lubią. Nastawiłam wodę na makaron i zabrałam się za przygotowanie sosu i o dziwo wyszedł mi nadzwyczaj dobry. Wrzuciłam makaron do garnka i poszłam się ubrać. Standardowo miałam problem z tym co na siebie włożyć. W końcu stwierdziłam, że nie jest to jakieś wielkie spotkanie tylko zwykły obiad więc ubiorę moje ukochane czarne rurki, a na top narzucę szarą bluzę. Kiedy wyszłam z pokoju i zobaczyłam, która jest godzina trochę się przeraziłam, bo makaron chyba się rozgotował. Szybko pobiegłam do kuchni i uratowałam go przed totalną katastrofą. Odcedziłam kluski i poszłam jeszcze zabrać ubrania z salonu żeby być gotową na przybycie gości. Wkładając je do szafy rozdzwonił się dzwonek do drzwi. Ruszyłam sprawdzić, kto to.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz