niedziela, 15 lutego 2015

Opowiadanie II cz.3



  

Zdziwiłam się, kiedy okazało się, ze to znów ten arogancki dupek.
- Matko, to znowu ty, w jakim celu tym razem Cię widzę?- zapytałam czerwona ze złości.
- Zapomniałaś telefonu, wiec stwierdziłem, że Ci go podrzucę. Wiesz, jakby dzwonili ze szpitala to może się przydać. Z tobą wszystko w porządku? Bo wiesz złość piękności szkodzi.- wybuchłam śmiechem.
- Dobry żart, naprawdę. Ja nie jestem zła tylko wściekła, a ten dzień to po prostu jeden wielki koszmar i mam nadzieje, że zaraz się z niego obudzę.- odparłam, a on lekko się uśmiechną, jakby moja wypowiedź w jakiejś części była zabawna.
- To może zaprosisz mnie na kawę, wyrzucisz z siebie okropności dzisiejszego dnia, a ja postaram się być jak dobra przyjaciółka i nawet udzielę Ci porad, jeśli poprosisz.
- Nie chcę dzielić się swoimi problemami z kimś takim jak ty. Działasz mi na nerwy, ale wchodź zrobię Ci tą kawę z wdzięczności za samochód i podwózkę.- otworzyłam szeroko drzwi i pokazałam ręką żeby wszedł do środka.
Weszłam za nim zamykając za sobą drzwi i zapalając światło w przedpokoju. Nareszcie znalazłam się w moim ukochanym miejscu na ziemi. Rzuciłam torebkę na komodę i zdjęłam buty.
- Siadaj.- wskazałam mu kanapę- Na pewno chcesz kawę bo jest już trochę późno?- powiedziałam już w drodze do kuchni, aby nastawić wodę na nasze gorące napoje.
- Tak, poproszę. O dziwo na mnie kofeina nie działa i, i tak po niej zasypiam.- odparł.
Po jakiś pięciu minutach szłam już do salonu z  dwoma kubkami gorącego trunku. Podałam mu jeden.
- A więc?- zapytałam siadając obok niego i upijając łyk herbaty.
- A wiec?- odpowiedział mi i łykną swojej kawy-  Na pewno nie chcesz się podzielić swoimi problemami, bo ja naprawdę chętnie Cię wysłucham.
- Nigdy nie odpuszczasz?- popatrzyłam w te jego zielone oczy, aż poczułam coś w brzuchu to chyba te powszechnie nazywane motylki. Teraz naprawdę miałam chęć go pocałować, ale wiedziałam, że nie mogę, więc odgoniłam od siebie te myśl i kontynuowałam wypowiedź.- Mój dzisiejszy dzień to jakieś okropieństwo, zaczął się okropnie i stopniowo wszystko się pogarszało. Niby zaczęło się niewinnie głupim budzikiem, który mnie nie obudził, potem nie mogłam znaleźć kluczyków od auta, a jak je już znalazłam i pojechałam na ten cholerny dyżur to okazało się, że na mieście jest ogromny korek, bo był wypadek, przez co dwie godziny minęło mi na siedzeniu w samochodzie, a do pracy dotarłam z dwu i pół godzinnym spóźnieniem. Potem jeszcze ta operacja, pocałunek, popsuty samochód, a teraz jeszcze ty.- spojrzałam na niego wzrokiem pełnym gniewu, że tu przyszedł i muszę z nim siedzieć, bo tak wypada.
- Oj, nie złość się już, przecież mówiłem Ci, że złość piękności szkodzi, ale powiedz było aż tak strasznie mi to powiedzieć? Ja o dziwo mogę Ci się przyznać, że miałem podobny dzień, tez miałem problem ze wstaniem z łóżka i dojechaniem do pracy na czas, na stole zeszła mi dziś pacjentka, potem ty mnie pocałowałaś z niewiadomo, jakich powodów, a teraz jesteś ty.- spojrzał na mnie i się uśmiechną.- I śmiem twierdzić, że może mój dzień nie był jak z bajki, ale na pewno był inny niż wszystkie poprzednie, bo poznałem siebie.
Na chwile zapanowała cisza. Musiałam zastanowić się co odpowiedzieć na jego wyznanie, że odmieniłam jego dzisiejszy „koszmar”. W końcu stwierdziłam, że najlepiej będzie tego nie komentować.
- Czyli po to chciałeś przyjść na kawę, chciałeś pobawić się w psychologa?
- Powiedzmy, że w pewnym sensie, ale nie tylko. Głównie dlatego, że mam do Ciebie ogromną prośbę, od razu mówię, że wiem, że to może głupio zabrzmieć i zrozumiem jeśli mi odmówisz, ale kto nie ryzykuje ten nie pije szampana.- cały czas spoglądał na mnie niepewnie- Jutro przyjeżdża moja córka, Tosia. Jest przekonana, że mam dziewczynę, ale jak na złość rozstaliśmy się w tym tygodniu, a wiem, że Tosia bardzo chciała ją poznać i chciałbym Cię prosić czy byś mogła ją poudawać. Nie chce żeby małej było przykro.- byłam tak zaintrygowana tym co mówił, że chwile trwało zanim coś powiedziałam.
- Nie sądzisz, że to było by wobec niej nie uczciwe. Po za tym ile ona ma lat, że chcesz ją okłamywać?- powiedziałam lekko zirytowana słowami, które padły z jego ust.
- Ma osiem lat, a ja po prostu chcę oszczędzić jej rozczarowania, a nie od razu ją okłamywać. Ładniej brzmi nie mówić prawdy jak byś chciała wiedzieć- teraz to on się trochę zirytował.- To jak zgodzisz się? Proszę.
- Niech Ci będzie, ale jest jeden warunek. Odczepisz się ode mnie i o nic więcej nie będziesz mnie prosił. Jasne?
- OK.- podniósł mnie do góry i zakręcił wokół siebie- Dziękuję.- tym razem to on mnie pocałował

1 komentarz: