Mijały dni, tygodnie, miesiące, od naszej rozmowy z Piotrem,
której do tej pory nie rozumiem. Powoli zaczynałam wracać do życia z przed
wypadku. Przemek odkąd wrócił z misji, cały czas mi pomaga. Nie ma dnia żeby u
mnie nie był, no może prawie, bo czasami wypada mu jakaś operacja na ostro po
dyżurze. Dzięki czemu coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że to już
najwyższa pora wrócić do pracy po sześciu miesiącach nieobecności, chociaż jak na
razie nikt nie chce o tym słyszeć. Za bardzo boją się o pacjentki, ale przecież,
jeśli teraz nie wrócę, to, kiedy, materiał, który dotyczy mojej specjalizacji
mam w małym paluszku, w końcu miałam tyle czasu żeby się go nauczyć, a teraz
brakuje tylko praktyki, która jest tak bardzo wymagana w moim zawodzie.
Majowe promienie słoneczne wpadające przez okno rozświetliły
moją twarz, przez co uświadomiłam sobie, że najwyższa pora wstawać, bo na
trzynastą jestem umówiona z Leną w galerii. W końcu okazja na kupienie nowych
ciuchów nie zdarza się zawsze, a tu proszę zostałam zaproszona na rocznicę
piątą rocznicę ślubu Leny i Witka. Podniosłam się z łóżka i ruszyłam z
uśmiechem na twarzy do kuchni gdzie zrobiłam sobie kawę i kanapki, które
później na szybko zjadłam, aby szybko ubrać się, zrobić makijaż, a później
dotrzeć na miejsce spóźniona, co ostatnio było u mnie normalne. Odkąd mogę
znowu jeździć robię to bardzo ostrożnie. Zaparkowałam obok samochodu Leny i
wysiadłam z niego, wcześniej biorąc torbę z tylnego siedzenia.
- Hej kochana, przepraszam za spóźnienie, ale nie nastawiłam
budzika.- powiedziałam z przepraszającym wyrazem twarzy.
- Hej, nic się nie stało. Chodźmy już.- ponagliła mnie.
- Już.- wzięłam ją pod rękę i ruszyłyśmy na zakupowe
szaleństwo.
To był już chyba setny sklep z ciuchami, a my dalej byłyśmy
pełne energii. Czekałam przed przymierzalnią na Lenę, która mierzyła właśnie
sukienkę, kiedy ujrzałam mojego brata idącego za rękę z Wiktorią, miałam zamiar
do nich podejść, ale rozdzwonił się mój telefon. Minęła chwila nim wyjęłam go z
torebki i odebrałam. Znowu głuchy, to już trzeci w tym tygodniu, może powinnam
o tym komuś powiedzieć, ale nie chcę przytłaczać bliskich swoimi problemami. Włożyłam
go z powrotem i odwróciłam się do przyjaciółki, która stała przede mną w pięknej
czerwonej sukience przed kolano, w dodatku bosko w niej wyglądała.
- Kupuj ją. Wyglądasz jak milion dolarów.- uśmiechnęłam się
do niej
- Myślisz?- zapytała pytającym wyrazem twarzy, na który przytaknęłam
głową- To ją biorę.- powiedziała i znikła w przymierzalni.
Po zakupach poszłyśmy jeszcze na kawę trochę poplotkować i
jak się okazało mój braciszek i Wiki są już parą dwa tygodnie, a on mi się nie
pochwalił. Naszą miłą atmosferę przerwał telefon Leny, która została wezwana do
jakiejś pilnej konsultacji.
Na parkingu szybko się pożegnałyśmy i ani się spostrzegłam a
jej samochodu już nie było, a ja jak zwykle walczyłam z torebką żeby oddała mi
klucze. Moje poszukiwania przerwał ktoś pukający w szybę. Był to łysy dobrze zbudowany
wysoki mężczyzna, nieźle się przestraszyłam, gdy go ujrzałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz