Po trzech sygnałach brama otworzyła się, a ja weszłam na
posesję udając się w kierunku drzwi, w których stała jakaś brunetka, co było
dziwne, bo Piotr nie mówił nic, że z kimś mieszka. Trochę zestresowana stanęłam
w końcu naprzeciwko tej kobiety, która chyba była zdziwiona, że mnie widzi,
bynajmniej tyle wyczytałam z jej twarzy.
- Dzień dobry, nazywam się Hana Goldberg. Szukam Piotra
Gawryły, podobno tu mieszka.
- Dzień dobry, mieszka, ale teraz go nie ma, coś przekazać.-
powiedziała aroganckim tonem.
- A mogłabym zaczekać mam do niego waż…- moją wypowiedź
przerwał główny powód mojego pojawienia się tutaj, który jakby wyrósł z
podziemi za moimi plecami.
- Hana, a co ty tu robisz?- w jego głosie było czuć złość,
że mnie widzi. Odwróciłam się do niego i spojrzałam prosto w te jego
zielono-szare oczy.
- Chciałam z tobą porozmawiać.- powiedziałam, spokojnym i
opanowanym tonem.
- Magda, zostawisz nas.- zwrócił się do kobiety, która po
jego słowach znikła za progiem budynku- Tylko szybko.
- Czemu urwałeś ze mną kontakt, dzwoniłam, pisałam …- znów
nie dał mi dokończyć.
- Tak ogółem zamęczałaś mnie telefonami i smsami. Nie wiem w
ogóle jak się tu znalazłaś i chyba nie chcę wiedzieć, ale odczep się ode mnie,
usunąłem się z twojego życia to teraz ty usuń się z mojego. Dobrze?- to chyba
było pytanie retoryczne, ale i tak postanowiłam na nie odpowiedzieć.
- Nie, nie jestem w stanie tego zrobić. Nie dopóki nie
wytłumaczysz mi, dlaczego. Według Wiki należysz do typu kobieciarza, więc co Ci
szkodzi jeszcze jedna na liście zaliczonych panienek.- chyba trafiłam w jego
czuły punkt, bo aż poczerwieniał ze złości, kiedy to powiedziałam.
- Nie jestem żadnym kobieciarzem, nie moja wina, że każdy
mój związek kończy się fiaskiem, a z tobą chcę sobie tego oszczędzić.
Rozumiesz? Za bardzo mi na tobie zależy, po za tym mam dość rozczarowań w moim
życiu.- odpowiedział podwyższonym tonem, prawie krzycząc.
- Przepraszam.- powiedziałam skruszonym głosem- To, chociaż
bądźmy przyjaciółmi, przy tobie czuje jak bym znała Cię całe życie. Nie chcę żebyśmy się odgradzali płotem kolczastym. Spróbujmy być,
chociaż przyjaciółmi, Piotr.- podeszłam do niego na tyle blisko, że czułam jego
oddech na swojej twarzy gry patrzyłam mu w oczy. Dzieliły nas milimetry, ale on
był jak z kamienia, nawet nie drgną, dopiero chwilę później odwrócił się na
pięcie i ruszył w stronę otwartej jeszcze bramy.
- Będziesz tak stała, czy Cię odwieść do domu.- rzucił nawet
nie odwracając się w moim kierunku, nieco spokojniejszym tonem. Ruszyłam, więc
za nim.
Dojeżdżaliśmy już do mojego osiedla, kiedy nareszcie odezwał
się do mnie.
- Przepraszam. Po prostu nie chcę skrzywdzić i Ciebie. Wiki
ma rację, a ty jesteś zbyt wyjątkowa żeby Cię ranić.- jego ton był przepełniony
miłością, czyli Ruda jednak miała racje.
- Wróć do szpitala, przecież i tak prędko tam nie wrócę. Mam
nadzieję, że zostaniemy, chociaż przyjaciółmi.
- Nie, po prostu żyjmy tak jak byśmy się nigdy nie poznali. Moje
życie jest bardziej zagmatwane niż Ci się wydaje, a ja nie chcę Cię narazić na niebezpieczeństwo.-
zatrzymał samochód pod moją klatką i dodał- Uważaj na siebie, mam nadzieje, że
jeszcze o tobie nie wiedzą. Idź już, cześć!
- Ale …
- Żadne, ale, idź już.- przełożył rękę nad moimi nogami i
otworzył drzwi, dając mi do zrozumienia, że naprawdę mam już iść.
Piotr odjechał już dobre dziesięć minut temu, a ja dalej
stałam w tym samym miejscu, analizując to, co powiedział. Ciekawe, o kogo mu
chodziło, kto może mi zagrozić, ale odpowiedź na to już chyba nie poznam, skoro
mamy o sobie zapomnieć.