wtorek, 14 października 2014

III







Po czterech godzinach siedzenia na niewygodnym fotelu lotniczym w końcu mogła z niego zejść i się rozprostować.. Nareszcie była w swojej ojczyźnie. Zabrała swój bagaż podręczny i wyszła z samolotu udając się po walizkę. Szybko ją odebrała i była już w hali lotniska gdzie wypatrywała swojej młodszej siostry- Miri- tylko ona i jej chłopak wiedzieli, że Hana przyjeżdża. Nie chciała z nikim innym dzielić się tą wiadomością, ponieważ nie chciała robić szumu w około swojego małżeństwa i problemów z nim związanych.
-Szalom-podbiegła do niej i przytuliła mocno, szczupła, ciemno włosa dziewczyna.
 -Szalom, mam nadzieje, że nie wygadałaś się rodzicom, że przyjeżdżam? - Zapytała siostrę i spojrzała na nią podejrzliwym wzrokiem.
 - Wątpisz, ze potrafię dotrzymać obietnicy? Do tej pory mi nie wybaczyłaś tego, że powiedziałam rodzicom, że zwiałaś na noc dziewczyn po tym jak rodzice ci tego zabronili - Uśmiechnęła się do niej
 - Powiedzmy.- uśmiechnęła się krzywo- Jedziemy już, bo jestem wykończona po tej podróży.
 - Jasne, chodź.-wzięła od niej walizkę i objęła ją ramieniem-Aron zrobił kolacje, więc powinnaś być zadowolona, bo świetnie gotuje.
 Uśmiechnęła się się i poszły do samochodu. Podróż minęła im stosunkowo szybko, bo, u Miri były już po 40 minutowej jeździe przez centrum Tel Avivu w godzinach szczytu.
 - To tak właściwie, czemu zaszczyciłaś nas swoją wizytą? Nie to żeby coś, ale tak sama bez Piotra.-Zapytała wyciągając walizki z bagażnika.
 Hana oczy się zaszkliły, nie widziała się z nim cały dzień, a już tęskniła. Do tego, co miała jej powiedzieć, że uciekła od swojego męża, bo nie mogła z nim wytrzymać i musi od niego odpocząć. Wymyśliła coś na poczekaniu.
 - Piotr nie dostał urlopu i nie mógł ze mną przyjechać, a do Was przyjechałam, bo wiesz, jaka jest sytuacja u nas, a u rodziców by było, czemu bez Piotrusia przyjechałaś, albo, kiedy pojawi się się wnusio?
 - No w sumie racja. Ciężko wam musi być z tym wszystkim- objęła Hanę wzięła walizkę i udały się do mieszkania.


Siedział na sofie ze szklanka whiskey w ręce i pustą butelką w drugiej. Był nieźle wstawiony, ale musiał jakoś odreagować wyjazd żony. Dopił ostatni łyk i ruszył do sypialni przy okazji rozbijając wazon, który stał na komodzie.
 Rano obudził się po 10 z potwornym bólem głowy.
Czemu zawsze jestem taki głupi, że pije nie myśląc o późniejszych konsekwencjach- pomyślał.
Dobrze ze miał na popołudnie, bo inaczej nie wiedział, co by zrobił. Udał się do kuchni i wyją z szafki apteczkę. Zawzięcie szukał w niej aspiryny jak się okazało była akurat tylko jedna. Nalał wody do szklanki wrzucił tabletkę i szybko wypił. Następnie zaczął ogarniać salon, który po wczorajszym odprężaniu wyglądał jak by przeszło w nim tornado. Sprzątanie zajęło mu całe przed południe. Po tym wszystkim poszedł do łazienki zażyć porannej toalety. Zimny prysznic to było to, czego potrzebował. Wyszedł i od razu skierował się do sypialni ubrał to, co miał pod ręką, zawsze to Hana doradzała mu w kwestii ubioru, a teraz jak jest sam nie zwracał uwagi, co na siebie wkłada i jak w tym wygląda. Zabrał ze sobą najpotrzebniejsze rzeczy i pojechał do szpitala.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz