poniedziałek, 3 listopada 2014

VII





Stanęła przed bramką swojego rodzinnego domu i patrzyła jak zmienił się przez ostatni rok, kiedy spędzała tu miesiąc miodowy razem ze swoim mężem. Od razu przypomniała sobie wszystkie te namiętne chwile, które tu razem przeżyli oraz to, jacy byli tu razem szczęśliwi, nie mając pojęcia o problemach w związkach. Ale cóż to, co było minęło i trzeba iść dalej z biegiem czasu, a nie odwracać się i patrzeć w przeszłość, bo będzie dłużej bolało.
Otworzyła furtkę i ruszyła w kierunku drzwi frontowych. Zapukała cicho, ale chyba nikt nie usłyszał, więc postanowiła, że sama sobie otworzy w końcu bądź, co bądź to również jej dom w pewnym sensie. Niepewnie przekroczyła próg wejścia.
-Hana!- krzyknęła jej młodsza siostra- Anita (Była tą średnią, pomiędzy Miri, a Elzą. Miała 16 lat i buntowniczy okres w swoim życiu.), przez co wzbudziła zainteresowanie rodziny – Na długo przyjechałaś? - uścisnęła ją.
-Hej, wszystkim. - Hana odwzajemniła uścisk siostry.
-Uciekłaś od nas wczoraj.- powiedziała naburmuszona Elza i poszła do swojego pokoju.
-Córciu, w końcu nas odwiedziłaś, bo od waszej ostatniej wizyty trochę czasu minęło. Myśleliśmy już, że zapomniałaś gdzie mieszkają twoi rodzice.- powiedziała z krzywą miną pani Ania- mama Hany - To gdzie masz Piotrusia, bo nie ukrywając to się za nim stęskniłam?
-Wyobraźcie sobie, że nie zapomniałam tylko nie mieliśmy czasu po prostu praca dom, dom praca i tak w kółko z przerwami na spanie- uśmiechnęła się w stronę matki-A swojego zięcia raczej szybko nie zobaczysz, bo nie dostał urlopu i został w Warszawie a ja sama przyleciałam.-wyraźnie posmutniała.
-Coś kręcisz, coś nie tak z waszym małżeństwem? Pokłóciliście się to pewnie, dlatego.
-Mamuś wszystko jest ok-wymusiła uśmiech- po prostu przyjechałam odpocząć i nabrać wiatr w żagle i wrócić z powrotem do tej szarej rzeczywistości.
-No dobrze niech ci będzie. Nie będę się upierać. W końcu i tak powiesz, co się dzieje.- Hana spojrzała na nią, po czym odwróciła się do reszty rodziny.
-Nawet nie wiecie jak się za wami stęskniłam. A mam tak mało czasu żeby się wami nacieszyć
-Przecież możesz zostać ile chcesz a ty już chcesz wyjeżdżać? - powiedział jej ojczym Jan
-Obowiązki i mąż wzywają, a jestem tu już prawie 3 tygodnie. Zostanę trzy dni niestety. Ale coś pięknie pachnie. Chyba trafiłam w sama porę z tym przyjściem.
-Jeszcze trzeba poczekać.Za 30 minut będzie gotowe. Idź powiedz dziewczynom, o której będzie obiad, a wieczorem sobie porozmawiamy jak matka z córką.
Poszła na gorę po drodze mijając Anitę, która wyraźnie widać gdzieś się spieszyła, więc nawet nie zdążyła jej powiedzieć, że zaraz obiad
Stanęła przed drzwiami do pokoju najmłodszej siostry i zapukała.
-Idź sobie-usłyszała roztrzęsiony głos siostry.
Weszła do pokoju i usiadła obok niej na łóżku. Zaczęła gładzić ja po włosach.
-Kochanie, co się stało, że płaczesz?
-Mówiłam, Ci idź sobie. To wszystko przez Ciebie.- Krzyknęła na siostrę i wybiegła z pokoju trzaskając drzwiami. A Hana za nią. Tyle, że zamiast zbiec za małą po schodach poszła do swojego starego pokoju. Lekko nacisnęła klamkę i stała przed swoim starym królestwem. W sumie niewiele się tu zmieniło odkąd wyprowadziła się z domu do Jamesa, a było to ponad 10 lat temu. Wszystko było w stanie nie naruszonym, nie licząc tego, że zamiast normalnego powietrza wszędzie było czuć dym papierosowy, który wskazywał na to, że jej młodsza siostra urządziła sobie tu palarnie, ale stwierdziła, że rozmową z siostra zajmie się później skoro i tak pewnie jej nie ma tym zajmie się później. Weszła do środka i Zamknęła drzwi na klucz następnie rzuciła się na swoje łóżko. Swoje dłonie położyła na brzuchu, który w sumie był już lekko zaokrąglony, ale na szczęście nie był widoczny skoro nawet ona go nie zauważyła.
-Cześć maluszki.- szepnęła i uśmiechnęła się.- Nawet nie wiecie jak długo czekałam aż…- nie mogła dokończyć swojej rozmowy z dziećmi, ponieważ ktoś zaczął dobijać się do drzwi.
.Ruszyła je otworzyć. Przed nimi stał nie, kto inny jak Elza.
-Mama kazała mi cie przeprosić.- weszła do pokoju ze spuszczoną głową i siadła na łóżku.
-Nic się nie stało, każdy może mieć gorszy dzień.

-Nie jedź do Polski. Znowu nie będę miała, z kim się pobawić.
-Muszę jechać. Ale możemy się umówić, że przyjedziesz do nas w wakacje, albo na ferie. Co ty na to?- uśmiechnęła się.
-No, ale to nie to samo, co mieć cie tu na miejscu. Zostań, chociaż na dłużej.
-Nie mogę kochanie, ale niedługo są święta to jak się uda przekonać rodziców to do nas przyjedziesz. A teraz chodź na obiad, bo nie wiem jak ty, ale ja jestem strasznie głodna.
-Dobra.

niedziela, 2 listopada 2014

VI



  Siedziała pod gabinetem i czekała na badanie. Kiedy za rogu wyszła jej znajoma i kierowała się w jej kierunku wstała i podeszła do niej, aby się przywitać.
 -Hej Hana, kurcze ile lat minęło od naszego ostatniego spotkania pięć czy więcej? Już myślałam, że zapomniałaś o swojej koleżance, ale żeby nie przedłużać to, co cię do mnie sprowadza, bo przez telefon brzmiałaś poważnie?
-Hej! Wyobraź sobie, że nie zapomniałam tylko zgubiłam gdzieś twój mail, a poza tym wyprowadziłam się do Polski i tak jakoś się urwało, a przyszłam, bo robiłam testy i wyszły pozytywnie, więc muszę się upewnić.
 -Chodź- przepuściła ją w drzwiach-zobaczymy, co się tam dzieje.
Leżała na kozetce i czekała na USG. Jej koleżanka usiadła obok niej i nasmarował głowice ultrasonografu żelem. Po czym zaczęła jeździć nią po brzuchu pani doktor. Hana z wyczekiwaniem przyglądał się monitorowi, ale koleżanka jej to utrudniła i przekręciła go w swoją stronę.
- I jak zapytała zniecierpliwiona?
- Pokażcie się mamusi- odwróciła ekran z powrotem w kierunku przyszłej mamy- Jak na moje oko to jedenasty czy nawet dwunasty tydzień, wszystko jest w porządku, ale sama wiesz każda ciąża mnoga to ciąża podwyższonego ryzyka, więc musisz na siebie uważać. Dziwne, że nie domyśliłaś się wcześniej?
 Po policzkach Hany mimowolnie spływały łzy. Nie były to łzy rozpaczy, a szczęścia. Żałowała, że nie ma przy niej męża. Wiedziała, że teraz ich życie zmieni się o 180*.
-Za dużo problemów miałam w życiu żeby spokojnie pomyśleć. Dasz mi posłuchać ich serduszek?- otarła ręką łzy z policzków i uśmiechnęła się w kierunku badającej jej lekarki.
- Jasne- włączyła dźwięk i po gabinecie rozeszło się szybkie rytmiczne bicie serc- a bo nie zapytałam chcesz wydruk dla szczęśliwego tatusia.
- Tak w końcu lepiej od razu pokazać zdjęcie na dowód, bo mi nie uwierzy.- koleżanka podała jej papierowy ręcznik, aby wytarła żel z brzucha- Miałam problemy z zajściem w ciążę.
- Czytałam w dokumentacji, którą mi wysłałaś, ale najważniejsze, że teraz wszystko w porządku, więc życzę szczęścia przyszła mamusiu- uścisnęła koleżankę i dała jej wydruk.
- Dzięki do zobaczenia.- wzięła swoje rzeczy i udała się do wyjścia.

Leżał na sofie i zastanawiał się, co ma ze sobą zrobić. Dostał od Wiki tydzień zwolnienia po tym jak zemdlał przy stole operacyjnym. Wiedział, że jest przemęczony, ale co miał robić skoro tylko to przynosiło mu ulgę. Stwierdził, że wyprowadzi się do siebie. Nie może dłużej mieszkać u, Hany, bo zbyt wiele mu tu ja przypomina. Poza tym minęło już prawie trzy tygodnie, a ona dalej się nie odezwała się. Co jak dla niego zapowiadało tylko to, że raczej nie chcę do wrócić i ratować ich związku. Poszedł do ich wspólnej sypialni i zaczął pakować swoje najpotrzebniejsze rzeczy. Włożył do walizki ubrania, w których chodził najczęściej, potem spakował kosmetyki a na końcu ich ślubne zdjęcie. Zniósł swoje rzeczy do bagażnika swojego samochodu i pojechał do swojego mieszkania. Po resztę rzeczy przyjedzie jutro, a przy okazji ogarnie tam trochę w razie gdyby Hana jednak wróciła.

Siedziała na łóżku przyglądając się wydrukowi. Jej koleżanka miała racje jak mogła tego nie zauważyć przecież to już końcówka trzeciego miesiąca. Była ginekologiem i się nie domyśliła, ze jest w ciąży, a do tego bliźniaczej. To był cud. Po tylu nieskutecznych próbach, w końcu zostaną z Piotrem rodzicami. Spakowała swoje rzeczy i pojechała do rodziców. Postanowiła, że pojutrze wyjedzie, a obiecała, że ich odwiedzi. Jej rodzice mieszkali po drugiej stronie miasta. Od nich miała o wiele bliżej na lotnisko niż od Miri co było plusem, bo nie musiała jeździć taxówką przez całe miasto i targać ze sobą swojego bagażu.