Wszyscy wyobrażają sobie miłość jako coś co będzie trwało już na zawsze. Zobaczymy osobę przechodząc na ulicy, czy jadąc metrem i od razu będziemy wiedzieli, że to ta jedyna, to ta z którą spędzę resztę swojego życia, ale nikt nie mówi o tych wszystkich komplikacjach, kryzysach rozstaniach mimo iż to może być miłość naszego życia, nie zawsze jest jak na zakończeniach komedii romantycznych, gdzie on dogania ja na dworcu z bukietem kwiatów w dłoni i krzyczy, że ją kocha i nie chce jej stracić. To zdecydowanie nie ta historia, nie ta miłość i nie to uczucie.
- A więc rozwód?- powiedziała z rozżaleniem w głosie, bo właśnie runą jej cały świat.
- Hana, ja już dłużej tak nie mogę- spojrzała na niego z nadzieją, że jednak nie usłyszy tego, czego tak bardzo się bała -Nie jestem już tym samym człowiekiem, którego spotkałaś w szpitalu cztery lata temu. Nie potrafię już dażyć Cię tym samym uczuciem, ono już zgasło, więc nie oszukujmy się, rozwód to najlepsze wyjście z tej sytuacji.- powiedział pełnym pewności siebie głosem, nawet się nie zająkną.
- Dobrze, podpiszmy te papiery i miejmy to już za sobą. W końcu będziesz miał to co chciałeś od dawna.- mówiła nawet na niego nie spoglądając na niego, patrzyła tylko na papiery rozwodowe, które leżą przed nią.
Usiadł na krześle obok niej i podsuną kartki i długopis. Oboje milczeli, już od dawna nie panował między nimi taki spokój, do tej pory kiedy tylko się spotykali wybuchały między nimi kłótnie, do tego stopnia, że Piotr zwolnił się ze szpitala i przeniósł do innego na drugim końcu miasta żeby na pewno nie mijać się nigdzie ze swoja żoną, bo nie chciał psuć zarówno sobie jak i jej dnia już na starcie.
- Czyli to już koniec?- powiedziała szeptem do siebie, ale nie uszło to uwadze bruneta.
-Mówiłaś coś?
-Powiedziałam tylko, że to już koniec.- spojrzała na niego ze łzami w oczach, ale on się nie ugiął.
-Chyba tak, w razie jak by jeszcze czegoś brakowało to będę do Ciebie dzwonił. Nie wiem co teraz powiedzieć, może żegnaj.- podszedł do niej i ucałował ją w policzek, a ona tylko stała, patrzyła jak odchodzi, nie mogła nic zrobić, nie potrafiła zatrzymać przy sobie tego jedynego.
Ocknęła się dopiero kiedy w jej organizmie zaczęło brakować tlenu. Dalej czuła jego usta na swoim policzku, ale przecież nie może spędzić całego dnia u prawnika wpatrując się w nicość. Zabrała ze stołu swój długopis i wyszła. Za drzwiami czekała już na nią Lena.
- No i jak, przekonałaś go, na takiego newsa na pewno nie zgodził się na rozwód?
- Lena, nie będę trzymała go na siłę, skoro uważa, że i tak między nami już nic nie ma.
- Jak to nie ma, a dziecko to nic. Hana na miłość boską. Przecież kochasz go, oddałabyś za niego życie i tak po prostu dałaś mu odejść. Przecież po nim też widać, że dalej jesteś dla niego ważna więc nie rozumiem, dwójka dorosłych ludzi, a zachowują się jak dzieci.
-Nie chce o tym rozmawiać, możesz odwieść mnie do domu, chciałabym się położyć.- kiedy mówiła łzy spływały po jej policzkach, naprawdę cierpiała, chciała żeby Piotr przytulił ją mocno i powiedział, że wszystko będzie dobrze, ale to nie realne, przecież przed chwilą się rozwiedli.
Dobrze wiedziała, że to przez nią i przez wydarzenia z ostatnich kilku miesięcy.
Kiedy pół roku temu znów w jej życiu pojawiła się Paula, jej małżeństwo bardzo na tym ucierpiało. Potem próba adopcji Martynki i coraz większy kryzys w małżeństwie państwa Gawryłów skłoniło ją do ucieczki od tego wszystkiego. Teraz już wie, że to był błąd, że gdyby nie to to może jej życie wyglądało by teraz inaczej, może było by lepsze, szczęśliwsze, ale z drugiej strony nie wie co by się stało gdyby wciąż tłumiła w sobie te wszystkie emocje, bo nie chciała, a może nie potrafiła powiedzieć o nich Piotrowi. Już wtedy nie byli tą sama parą co przedtem, kiedy kochali się w sobie na zabój, kiedy myśleli że nic nie przerwie tego szczęścia.
-Dzięki.-rzuciła obojętnie i zatrzasnęła za sobą drzwi nowego wiśniowego Lexus'a CT200h Leny.
-Jesteś pewna, że chcesz być teraz sama.-usłyszała głos przyjaciółki. Kiedy odwróciła się zobaczyła że kobieta właśnie ją goni.
-Tak, Lenka. Nie chce ci robić kłopotu. Poradzę sobie, ty i tak masz się już kim zajmować masz Felka, masz Witka więc i tak mnie nie zrozumiesz.
-Ok, ale jeśli coś to dzwoń. Pa.- brunetka ucałowała ją w policzek i poszła do swojego auta, a załamana blondynka wróciła do swojego pustego mieszkania.
3 dni wcześniej
-Hana, wszystko w porządku? Jak dzwoniłaś to nie wiedziałam czego się spodziewać.- mówiła wchodząc do mieszkania Hany.
-Wszystko Ok, dzwoniłam bo nie jestem pewna czy dobrze widzę czy tylko mi się wydaję, chodź sama zobacz.- blondynka pociągnęła Lenę do stołu w salonie.- Zobacz.
Bardzo podoba mi się to opowiadanie,naprawdę fajny styl i pomysł. Mam nadzieję że pojawi się jakiś ciąg dalszy?
OdpowiedzUsuńPojawi się coś, ale dopiero w maju, bo teraz mam gorączkowy okres przed maturą
UsuńJestem ciekawa jak będzie się miała motoryzacja za 30-40 lat. Już przed 2000 rokiem snuło się teorie na temat bezobsługowych pojazdów, poruszających się z punktu A do punktu B bez pomocy kierowcy :-) Miało się to nijak do rzeczywistosci. Aktualnie oprócz designu producenty prześcigają się w coraz mniejszym "teoretycznym" spalaniu auta, oraz w maksymalizacji różnych niepotrzebnych systemów przez które bardzo często trzeba odwiedzać autoryzowane serwisy. Moim zdaniem motoryzacja podąża trochę nie tą drogą którą naprawdę powinna... Wyniki spalania często fałszowane itp. :-(
OdpowiedzUsuńHejka.. :D Dopiero trafiłam na Twojego bloga.. Przeczytałam poprzednie opowiadanie i trochę szkoda że go nie skończyłaś, bo zapowiadało się wspaniale.. :/ Świetnie piszesz.. Nie można przestać czytać :D Czekam i mam nadzieję że pojawi się jeszcze kilka części tego opowiadania :) ;*
OdpowiedzUsuń